Artykuły
< Wróć do listy artykułów
Organizacje partyzanckie i tajne nauczanie
Już na początku lat trzydziestych polskie władze planowały przygotowania zespołów do dywersji pozafrontowej na terenie Wolnego Miasta Gdańska w przypadku wybuchu konfliktu polsko-niemieckiego. Szkolono na przykład harcerzy, ucząc ich strzelania i obsługi broni. Już po zajęciu Pomorza przez niemieckich nazistów zaczęły powstawać pierwsze grupy konspiracyjne, działające w niezwykle trudnych warunkach, przy mocno ograniczonych środkach działania wynikających z funkcjonowania na terenach bezpośrednio wcielonych do III Rzeszy. Mimo to w konspirację na Pomorzu zaangażowało się kilkadziesiąt tysięcy osób. Działały tutaj organizacje ogólnopolskie, jak Komenda Obrońców Polski (od kwietnia 1943 roku współtworzyła Polską Armię Ludową), Organizacja Wojskowa Związek Jaszczurczy (która we wrześniu 1942 roku weszła w skład Narodowych Sił Zbrojnych) oraz Armia Krajowa. Ograniczone możliwości działania sprawiły, że głównym zadaniem konspiratorów były akcje wywiadowcze. Z Pomorza słano meldunki o ruchach niemieckich okrętów, produkcji łodzi podwodnych, produkcji zbrojeniowej w portach. Przez Pomorze wiódł też szlak polskich tajnych emisariuszy do Szwecji.
Fenomenem była działająca od końca 1939 roku Tajna Organizacja Wojskowa „Gryf Kaszubski”, która zmieniła nazwę na TOW „Gryf Pomorski”, a na jej czele stanął ksiądz podpułkownik Józef Wrycza. Zgodnie z deklaracją ideową „Gryf” miał być organizacją wojskową i ponadpartyjną z zadaniem pomagania i obrony polskiej ludności Pomorza, Kościoła i przygotowania walki zbrojnej z okupantem. „Zdajemy sobie sprawę, że wolność naszą uzyskać możemy jedynie własnymi siłami, drogą orężną” – czytamy w deklaracji ideowej organizacji. „W tym celu dążyć będziemy wszystkimi do dyspozycji stojącymi nam środkami, wychowywać świadomego swych celów Polaka – żołnierza karnego, zdyscyplinowanego i pełnego poświęcenia dla dobra ogółu i Ojczyzny (…) Wiemy, że najlepszym patriotą jest człowiek wierzący (…) Partyjniactwo jako czynnik najwięcej destrukcyjny w społeczeństwach, który przyczynił się do licznych nieszczęść w kraju i katastrof dziejowych oraz prywatę, która często brała górę nad dobrem publicznym, musimy zwalczać i kategorycznie wyeliminować. Tajna Organizacja Wojskowa »Gryf Pomorski« jest organizacją apolityczną, czysto wojskową”.
Do organizacji mogło należeć od 6 do 20 tysięcy ludzi. Oprócz osób, które prowadziły działania zbrojne i ukrywały się przed Niemcami, większość stanowili ludzie żyjący i pracujący na co dzień legalnie. Działano przede wszystkim na terenach wiejskich Kaszub i Kociewia, gdzie można było liczyć na wsparcie miejscowej ludności, pozostawiając duże miasta organizacjom ogólnopolskim. Uzbrojenie oddziały partyzanckie ukrywały w bunkrach. Jednostki te cieszyły się sporą autonomią, co z jednej strony pomagało w zachowaniu zasad konspiracji, ale z drugiej ograniczało możliwości szerszych akcji antyniemieckich. Najbardziej znaną akcją „gryfowców” był atak na lotnisko wojskowe w Strzebielinie w nocy 21 października 1943 roku. Uszkodzono część samolotów szkolno-treningowych oraz zdobyto karabiny, pistolety, granaty i amunicję. Członkowie „Gryfa” uczestniczyli także w przedsięwzięciach innych organizacji, między innymi pomagając Polskiej Armii Powstania w wykolejeniu pociągu z Królewca do Berlina, którym 9 czerwca 1942 roku miał jechać Adolf Hitler. Wydawano pisma „Gryf Pomorski” i „Informator Radiowy”, w którym przekazywano wieści o sytuacji na frontach i innych ważnych wydarzeniach, pochodzące z nasłuchów odbiorników radiowych, których Polakom nie było wolno posiadać, oraz „Głos Serca Polskiego”. Co ciekawe, jeszcze do 1990 roku nie było materialnego potwierdzenia, że taka gazeta istniała. Potwierdziło się to dopiero po znalezieniu zachowanych nielicznych egzemplarzy. Redaktorem pisma był Ludwik Kossak-Główczewski (1905–1969). Gazetę drukowano w schronie przygotowanym w gospodarstwie Genowefy i Józefa Weltrowskich w Jastrzębiu w Borach Tucholskich. Z obawy o dekonspirację, po masowych aresztowaniach członków „Gryfa”, drukarnię zlikwidowano, a maszynę drukarską zakopano. O pamięć tego wyjątkowego miejsca dbał syn właścicieli gospodarstwa, Józef Weltrowski (1924–2014), również pomagający w pracy drukarni.
Mimo prób scaleniowych „Gryf” nie podporządkował się Armii Krajowej, choć zapewniano o swojej podległości wobec Rządu RP na Uchodźstwie i o wsparciu w razie wzniecenia przez AK ogólnonarodowego powstania. Odmienne opinie wobec idei połączenia się z AK były przyczyną wewnętrznych konfliktów w gronie kierowniczym „Gryfa”. Przeciwny był dowódca i założyciel organizacji, porucznik Józef Dambek (1903–1944), przedwojenny nauczyciel przeszkolony z dywersji pozafrontowej. Za połączeniem optował z kolei porucznik Józef Gierszewski (1900–1943), zawodowy oficer, komendant naczelny „Gryfa”. Efektem sporu było pozbawienie Gierszewskiego funkcji komendanta oraz skazanie na śmierć za „niesubordynację i prowadzenie własnej polityki organizacyjnej”, niemoralny tryb życia, defraudację pieniędzy i rzekomą zdradę na rzecz Niemców. Wyrok wykonano. Kolejnym ciosem w funkcjonowanie „Gryfa” była śmierć Józefa Dambka, zastrzelonego przez agenta gestapo Jana Kaszubowskiego w marcu 1944 roku. Po zabiciu Dambka gestapo przejęło także archiwum „Gryfa”. Zadowoleni z sukcesu naziści pochwalili się osiągnięciem w wewnętrznym biuletynie gestapo: „Zabezpieczono zaszyfrowane archiwum zawierające spisy członków (…) Łącznie można liczyć na ustalenie imiennie około 5000 członków”. Kolejne fale aresztowań „gryfowców” coraz bardziej ograniczały możliwości działań dywersyjnych i wywiadowczych. Ostatni prezes i komendant naczelny organizacji, Augustyn Westphal (1884/1885–1946), rozkazem z 11 stycznia 1945 roku nakazał rozbrajanie wycofujących się Niemców i prowadzenie dywersji na tyłach frontu. Uznając, że przejście do drugiej konspiracji coraz mniej licznej organizacji, w obliczu coraz bliższego zajęcia całego Pomorza przez Armię Czerwoną, będzie niemożliwe, zdecydował się rozwiązać „Gryfa” z dniem 21 marca 1945 roku. Niewiele ponad rok później Westphal zginął z rąk bezpieki.
Mówiąc o „Gryfie” nie można nie wspomnieć o ks. Józefie Wryczy. Ukrywający się przez całą wojnę niepokorny kapłan został wybrany prezesem Rady Naczelnej organizacji. Odgrywającemu główną rolę w „Gryfie” Józefowi Dambkowi zależało na tym, aby formalnym przywódcą partyzantów był ktoś o takim autorytecie jak ksiądz podpułkownik, który uwiarygadniałby jej funkcjonowanie. Aby zwiększyć poważanie Wryczy wśród pomorskich konspiratorów, Dambek rozpowszechniał nieprawdziwą informację, że premier i wódz naczelny gen. Władysław Sikorski (1881–1943) mianował kapłana generałem. Ks. Wrycza wycofał się z działalności w „Gryfie” zdegustowany konfliktem między Dambkiem i Gierszewskim.
Podczas mszy w Gdyni 11 czerwca 1987 roku Jan Paweł IIpoświęcił fragment homilii roli „Gryfa Pomorskiego” „Wiem, że Kaszubi zawsze byli i pozostali wierni Kościołowi (…) Nic więc dziwnego, że kiedy w czasie II wojny światowej obie wartości: polskość i wiara zostały zagrożone, Kaszubi, jak zresztą i cały kraj, natychmiast zorganizowali obronę. Gryf Kaszubski – Gryf Pomorski – Gdańscy Harcerze Szarych Szeregów – ileż te nazwy mówią nam wszystkim! Drodzy bracia i siostry Kaszubi! Strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które stanowią o waszej tożsamości”.
Pomorzanie walczyli z okupantem nie tylko z bronią w ręku. Prężnie działał system tajnego nauczania, mimo że setki nauczycieli straciło życie podczas masowych egzekucji na przełomie lat1939 i 1940. Na terenach okupowanych niemieccy naziści dopuszczali edukację polskich dzieci na poziomie czterech klas szkoły podstawowej. Heinrich Himmler (1900–1945), jeden z przywódców III Rzeszy, wyjaśniał, że Polakom wystarczą podstawy liczenia, pisania, niekoniecznie czytania oraz „wiedza, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, uczciwym, pracowitym i rzetelnym”. Inaczej było na terenach anektowanych, w tym na Pomorzu, gdzie polskie dzieci – objęte przymusem szkolnym – mogły uczęszczać wyłącznie do szkół niemieckich. Zadaniem placówek była oczywiście germanizacja od najmłodszych lat. Obok nauki języka niemieckiego wpajano dzieciom narodowosocjalistyczną ideologię hitleryzmu. Nauczyciele, którzy zaangażowali się w tajne nauczanie, sami żyjący najczęściej w ukryciu, przy pomocy rodziców organizowali kilkuosobowe grupy uczniów, z którymi spotykano się dwa lub trzy razy w tygodniu, aby realizować program szkolny z okresu przedwojennego. Prawie masowy charakter tajne komplety przybrały na terenie powiatu chojnickiego, co było zasługą prężnej działalności Franciszki Szablewskiej (1892–1980). Akcja objęła też sąsiednie powiaty – kościerski i starogardzki. Co znamienne, nauczyciele zaangażowani w tajne nauczanie, często byli związani z „Gryfem Pomorskim”. Uczono nie tylko języka polskiego oraz historii Polski, lecz także języka angielskiego czy francuskiego. Robiono to często, zupełnie jak pod zaborem, na podstawie zakazanych modlitewników i śpiewników. Funkcjonowały też prywatne biblioteczki, kolportowano konspiracyjną prasę polską z terenu Generalnego Gubernatorstwa.